W ostatni weekend października PAJONKteam organizował pożądane przeze mnie wydarzenie, a mianowicie seminarium z Paulą Gumińską – Motywacja, Aport, Zabawa, Łup.
Choć polowałam jak lwica na zapisy nie udało się dostać jako para ćwicząca. Mimo to worek wiedzy jaki z tego weekendu przywiozłam do domu pęka w szwach i już widzę jego efekty. Głównym celem warsztatów było zwiększenie zaangażowania psa podczas treningu czyli praca nad jego motywacją. Wykorzystanie motywacji w wynikach sportowych, ale w głównej mierze w ułatwieniu życia codziennego. Jak osiągnąć efekt, aby pies chciał przynieść aport a nie widział, że musi go przynieść.
Temat, którym chciałbym się z Wami podzielić to podejście do nagradzania psa jedzeniem z ręki. Było to pierwsze zagadnienie poruszone podczas spotkania i poruszone w sposób, którego kompletnie się nie spodziewałam.
Otóż część psów dostając smakołyka czuje się pod presją zjedzenia go, co nie jest dla nich przyjemne, więc finalnie nie jest nagrodą i nie mówię tu o psach z problemami behawioralnymi.
Dla to mnie ta informacja była lekko mówiąc dziwna i początkowo nie mogłam jej zrozumieć. Przecież moje psy przez smakołyki chętnie się uczą i nie raz wyglądają jakby miały się za nie pokroić. Jednak kiedy zaczęliśmy analizować to stwierdzenie zaczęłam się zastanawiać dlaczego nie wpadłam na to sama przecież to tak oczywiste.
W szkoleniu niekiedy możemy utknąć w jednym miejscu. Pies wolno się uczy lub popełnia wciąż te same błędy, nas dopada frustracja, nasze emocje przechodzą na psa i powoli rozwalamy sobie tygodnie pracy. W takich momentach dostrzeżenie najmniejszych szczegółów może pomóc nam wyjść z tego błędnego koła i takim szczegółem jest to w jaki sposób nagradzamy psa jedzeniem. Jedzenie z ręki w naszych oczach wygląda na coś bardzo wartościowego dla psa.
Rozpoczyna się losowanie nagrody, bloki zostają spuszone, maszyna losująca losuje dzisiejszą nagrodę i ciach ręka wsuwa się z pachnącą wątróbką wprost do jego pyszczka.
W nagradzaniu psa z miski dostajemy coś więcej niż tylko brak presji. Odtwarzamy w pewnym sensie łańcuch łowiecki. Pies namierza swoją zdobycz – jedzenie w misce😉, następnie rozpoczyna za nią pogoń dopada, chwyta i zjada. W oczach psa to właśnie ta forma ma znacznie więcej plusów i dla niej warto się starać.
Na seminarium nie zabrakło indywidualnego podejścia do każdej pary i odpowiedzi na zadane pytania. Jeśli macie możliwość udziału w spotkania z Paulą to naprawdę polecam. Nie tylko z merytorycznego punktu widzenia, jak będziecie mieć farta to spotkacie gwiazdę internetów Panią Bułęczke 🤗